-Co robimy ?-Zapytałam
-Nie wiem a na co masz ochotę?
-Hym...może....-Zauważyłam jak błysły mu oczy z podniecenia.Ja tylko się zaśmiałam i powiedziałam:
-Może pójdziemy się gdzieś przejść?
-Jasne może powiadomimy Paula i modesta o nas?
-Okey!!-zaraz wstaliśmy.Paul wiedział kim jestem więc nawet się ucieszył.Modest oczywiście miał jakieś tam uwagi bo nie jestem sławna ale że Li to mój brat to siedział cicho.Niestety Harry będzie musiał udawać że chodzi z modelką.Gdy skończylismy z nimi rozmowe poszliśmy po nasze rzeczy i na plażę.
***Harry***
-Na zawsze kontrolowani…- powiedziała Ivy patrząc się na babkę z modestu i tą modelkę
– Jak ja to
kocham… - dodała po chwili z ironią.
- Nie zwracaj uwagi kochanie. Chodź. – powiedziałem i z
resztą udaliśmy się na ogromny jacht. Atmosfera była w sumie dobra.
Jacht wypłynął bardzo daleko od portu. Wreszcie chwila spokoju. Piłem piwo
razem ze znajomymi i chłopakami. Oczywiście ja z Ivy wygłupialiśmy się
najbardziej. No ale nadszedł ten czas, kiedy trzeba udawać. Przyszła pani z
Modestu i wzięła mnie na bok. Za nią stała jakaś wysoka, sztuczna blondynka.
-No i się zaczyna… - pomyślałem. Ta baba powiedziała mi, że
zaraz koło naszego jachtu przepłynie statek z turystami. Na pewno nas
rozpoznają i będą robić zdjęcia. Więc zostałem zmuszony lepić się do tej
kobiety, która niezbyt przypadła mi go gustu.
-Wolałbym, żeby to była Ivy. – powiedziałem oschle do babki
z Modestu.
-Nie obchodzi mnie to. – odpowiedziała obojętnie i odeszła,
a ja miałem przebywać z tą tlenioną blondyneczką
-Co za bezduszna ździra…. – powiedziałem cicho sam do
siebie. Poszedłem z tą dziewczyną na przód jachtu i zacząłem z nią rozmawiać.
Cały czas mówiła o sobie a ja ukradkiem patrzyłem na Ivy. Do naszego jachtu
w końcu podpłynął ten statek z ciekawskimi turystami. Musiałem objąć tą kobietę
która stała koło mnie i byłem zmuszony ponownie do sztucznego uśmiechu i
pozowaniu do zdjęć.
Kiedy statek z naprzeciwka już odpłynął, od razu się
odwróciłem i wzrokiem szukałem biedną Ivy. Nie było jej. No ale jak to?
Przecież jeszcze 10 minut temu tu była. Przygnębionym wzrokiem patrzyłem się na
spokojne fale. Postanowiłem, że pójdę do swojej kabiny, która składała się z
dużego łóżka oraz małej kuchni i łazienki. Zszedłem po schodkach i wszedłem do kabiny.
Ktoś leżał na moim łóżku. Naprawdę, nie spodziewałem się. Powolnym krokiem podszedłem do łóżka, ale na
chwilę stanąłem w jednym miejscu i myślałem. Coś zapomniałem zrobić…
-Oh no tak, drzwi… - szepnąłem sam do siebie. Wróciłem się
do wejścia i przekręciłem mały kluczyk w zamku. Po chwili leżałem już na łóżku.
Nie wiedziałem twarzy tego kogoś, kto koło mnie leżał. Ale poznałem po zapachu.
Tylko Ivy tak intensywnie pachnie białymi różami. Leżała plecami do mnie a głowę miała
schowaną w swoich rękach.
-Kochanie, ja wiem… Ja wszystko dokładnie wiem… -mówiłem na głos
patrząc się w biały sufit.
-Ja tylko się boję że ty mnie zostawisz… - usłyszałem drżący
głos Ivy.
-Oh kotku!!… - powiedziałem i przytuliłem ją od tyłu.
Objąłem ją mocno w pasie i przyciągnąłem ją do siebie. –Wiesz że nigdy tak nie
będzie… - szepnąłem jej seksownie do ucha i przygryzłem jego płatek.
-Obiecujesz?
-Obiecuję Ivy, obiecuję. –Iv złapał mnie mocno za rękę
a po moim policzku spłynęła jedna łza. Ucałowałem ją w ramię, a ta się do mnie odwróciła tak, że
moje usta były na linii jej czoła. Moja ręka powędrowała na jej jeden
pośladek. Kochałem je dotykać.
-Tak mi z tobą dobrze Harry… - wymruczała Ivy wprost w
moją twarz.
-Jesteś moja, na zawsze. – powiedziałem uśmiechając się pod
nosem. Ivy delikatnie muskała opuszkami palców moje plecy. Podobało mi się to.
Moje krocze stykało się z jej kobiecością. Od razu owładnęła mnie fala
podniecenia.delikatnie pogłaskałem ją po policzku.Wsunąłem zwinnie swoją rękę pod
koszulkę Ivy błądząc po jego gładkich plecach. Teraz moja ręka znajdowała
się na brzuchu.
-Przestań, to łaskocze, - zachichotała. Była taka
słodka… Przyznam, że miałem dosyć brutalne myśli co do niej. Uhh.
Postanowiłem się nią zająć. Lekko się podniosłem, ale po
chwili znowu leżałem. Ivy mnie przycisnęła mnie do poduszki.
-O nie kochany, myślisz, że przejmiesz inicjatywę? Od tego
jestem ja, nie igraj ze mną. – powiedziała do mnie a w jej oczach widziałem
błysk. Ivy zacisnęła moje nadgarstki i zaczęła mnie całować. Ssała i podgryzała
moją dolną wargę, po chwili już jej język zabawiał się z moim. Wodziła po moim
podniebieniu, a mi się stopniowo robiło gorąco i myślałem, że zaraz nie
wytrzymam. Ivy seksownie poruszała biodrami nade mną, tak bardzo mnie
nakręciła, że zaraz eksploduję. Zdarła ze mnie koszulkę i ściągnąła spodnie. Byłem
pod nią już w samych bokserkach. Przyciągnąłem Ivy bardziej do siebie i
lekko odchyliłem głowę w tył, żeby miała lepszy dostęp do mojej szyi. Co
chwile robiła mi duże malinki.
-Na pamiątkę – zaśmiała się słodko. Wodziła swoim zwinnym i
śliskim językiem po moim ciele, aż w końcu dotarła do podbrzusza. Całowała moje
uda od wewnętrznej strony. Specjalnie omijała miejsce intymne, zawsze to robiła,
doprowadzała mnie tym do szału, byłem na cholernie
podniecony… Nareszcie zaczepiła zębami o gumkę moich bokserek i powoli je ściągnęła . Mój kolega natychmiastowo
się wyprężył tuż nad pępkiem. Ivy zrobiła figlarny uśmieszek i od razu, bez
wahania zabrała się do roboty. Najpierw delikatnie zassała mojego członka, ale
potem robiła to tak mocno, że myślałem że rozkosz rozpierdoli mnie od środka.
- Kochanie, ja. Już. Nie.. nie… wytrzy…… oh mój
pierdolony boże! – krzyczałem cały czas, aż w końcu doszedłem. Ivy
trzęsły się ręce i była mocno zarumieniona, tak samo jak ja.
***Ivy**
Oderwałam się od członka Hazzy.Położyłam się obok niego. Nerwowo szukał
czegoś w swoim kieszeniach.Gdy już to znalazł założył to na swojego członka.Zaraz zdjął ze mnie ciuchy. Rozluźniłam się, wiedziałam, że nie będzie bolało. Robiliśmy to już tak dużo, że zapominam
o bólu jaki mi na początku towarzyszy. Hazz postanowił się już delikatnie we
mnie wsunąć. Poczułam motylki w brzuchu. Było mi strasznie gorąco. Harreh w
pewnym momencie zaczął poruszać biodrami coraz gwałtowniej. Myślałam, że
odlecę.
-Oh skarbie, jest mi tak dobrze, ja pierdole! – pojękiwał Harry.
Uniósł moje ciało do góry. Siedziałam na nim, a jednocześnie on się we mnie
poruszał. Ktoś zapukał. Dostałam zawału. Nie żartuję, myślałam, że umrę.
-Jezu Harry, kto to? – wyszeptałam nerwowo do mojego
kochanego chłopaka.
-Harry, masz tutaj przyjść w tej chwili. Kto w ogóle
pozwolił ci już iść do kabiny?! – to była ta baba z Modestu. Oh kurwa, jeszcze
jej tu brakowało. Cały czas dobijała się albo waliła ręką w drzwi. Oczywiście
Harry nie przestał mnie rżnąć. Przez cały czas to robił. Jeszcze bardziej mnie
to podniecało. Oh tak…
Byłam jednocześnie cholernie wystraszona, dobrze że Harreh
zamknął drzwi. A jak ma dodatkowy klucz? Jezus Maria…
-Kochanie, proszę, nie pozwól aby oni zniszczyli nam życie. –
Harry mnie posuwał a ja siedziałam na nim. Wtuliłam swoją głowę w jego
umięśnione ramię a jedna łza spłynęła po moim policzku, a następnie spłynęła po
plecach Harry’ego. Było mi tak cholernie źle, że cały czas, na każdym kroku
ktoś nas kontroluje.
-Obiecuję kochanie. Nie pozwolę cię skrzywdzić. Nigdy.
Rozumiesz?! – ostatnie słowo wykrzyczał i doszedł. Jęknąłam jak najgłośniej
prosto w jego usta a on złapał mnie za włosy. Po kilkunastu sekundach opadliśmy
na łóżko. Nikt się już do nas nie dobijał. Wreszcie. Tylko jak potem mamy wyjść…?
-Ivy, kotku, będzie dobrze. Kocham cię. Jesteś moim skarbem,
którego nigdy nie zostawię. Nigdy nie mógłbym cię skrzywdzić, ani opuścić.
Kocham cię, jesteś dla mnie wszystkim.-Przytulił mnie mocno.Nagle znowu ktoś zapukał.Myślałam że znowu to ta baba z modestu ale się myliłam
-Harry?Możemy porozmawiać?-Usłyszałam głos który należał do jakieś kobiety.Harry w mgnieniu oka się spiął
-Kotku co się stało?-Zapytałam czule.Zaraz założyłam to co miałam pod ręką.Ktoś dalej pukał.Harry nałożył szybko bokserki i wlazł pod kołdrę.Ja poszłam odtworzyć drzwi.To co w nich zobaczyłam wstrząsło mną.......